Czy w niewielkich rozmiarach? Można je zapakować i spałaszować w dowolnym miejscu, czy to w przerwie w pracy, czy na uczelni, na pikniku w parku,czy w lesie. Przy czym nie rozpadają się jak niektóre inne pieczone słodkości.
Może w ich słodkim kształcie? Tego cukierkowego charakteru można im jeszcze dodać przez śliczne dekoracje, jakie co krok znaleźć można w czeluściach internetu.
A może w tym, że mają miliony rodzajów, wariantów i opcji i nigdy nie mogą się znudzić?
Czy też w prostocie wykonania? Mało składników, 10min jak nie mniej wykonywania ciasta, krótkie pieczenie.
Nie wiem, pewnie nigdy się nie dowiem, ale ja tej magii uległam i bez muffinek życia nie widzę :)
Pierwsze muffiny na tym blogu będą zapowiedzią mojej wyprawy do Zakopanego, na osłodę podróży :)
Sezon malinowy, krzaczki w ogrodzie całe zaróżowione, więc trzeba było coś z tym zrobić.
Tak oto powstały te pyszności:
Przepis pochodzi ze strony Moje Wypieki z moimi małymi modyfikacjami.
- 150 g mąki pszennej
- 100 g mąki żytniej
- 80 g płatków owsianych
- 120 g drobnego cukru ( ja dałam cukier puder)
- 1 duże jajko
- 2 łyżki soku z cytryny
- 1 szklanka mleka (250 ml)
- 4 łyżki oleju (60 ml)
- 2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 200g malin
- 100 g białej czekolady, potłuczonej
Składniki suche mieszamy osobno,
osobno składniki mokre,
potem jedne i drugie łączymy, dodajemy czekoladę i maliny.
Foremki wypełniamy do 3/4 wysokości. Dobrze jest mieć papilotki, których ja niestety nie miałam, ponieważ są stosunkowo mokre, i się przyklejały do formy.
Pieczemy ok 25min w temp. 190C
Mi wyszło ok 17 muffinek.
urokliwe są bardzo.
OdpowiedzUsuńa tutaj ładnie tak niezwykle, zostanę na dłużej.