Jeszcze jesienne muffiny, które robiłam końcem listopada.
W Krakowie było wtedy tak, jak w jesieni być powinno.
Chciałam również przeprosić wszystkich za to, że blog już pajęczynką obrasta,
a ja nie odwiedzam Was tak często jakbym chciała. Niestety studia dają w kość :<
Ale teraz mój ukochany, magiczny, świąteczny czas! Zabieram się za nadrabianie zaległości
i obiecuję, że obrzucę Was toną przepisów, które ostatnio udaje mi się wygrzebywać :3
inspiracją stąd :) ale jak zwykle musiałam wrzucić swoje 3 grosze >:D
składniki:
1 szklanka jakieś ciemnej, pełnoziarnistej mąki
1/3 szklanki m. pszennej, ja używam tortowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia,
pół łyżeczki soli,
szczypta świeżo startej gałki muszkatołowej , u mnie to nawet dwie szczypty były, bo uwielbiam jej aromat :)
1 łyżeczka cynamonu startego
1/4 szklanki oleju lub roztopionego masła,
1 jajko,
1/2 szklanki mleka,
1/2 szklanki cukru, (jesli macie, to dajcie brązowy, pasuje do korzennego aromatu tych muffinek :))
mus z dwóch startych jabłek , takich dość sporych :)
płatki migdałowe do dekoracji
2 łyżki miodu
I jak to zwykle bywa, mokre mieszamy z mokrymi, suche z suchymi i potem jedne i drugie razem :) wierzch muffinek posypujemy płatkami migdałów
pieczemy ok 15min w temp ok 180C
wychodzą niezwykle mokre, przez ten mus jabłkowy :)
no a gdzie papilotki?
OdpowiedzUsuńGdzie?
Ale i tak się ładnie prezentują i przepis ciekawy. :)
Nadrabiaj, nadrabiaj. Blog na drugim miejscu po studiach :)
Pozdrawiam
Nie ma papilotek, bo te akurat były w takich uroczych, silikonowych foremkach z Ikei :) Mają przez to pękaty, 'kwiatkowaty' kształt :P
OdpowiedzUsuń